piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 1.

30 czerwca 2013, Chicago
Faith

Siedząc w szkolnej auli słuchałam przemówienia dyrektora i patrzyłam na moją klasę. Czasem zastanawiałam się, czy pół życia spędzonego z nimi to tylko przypadek. Czy to oni się cofają, czy ja idę naprzód ? Niejednokrotnie zachowywali się jak te chore gówniarze z przedszkola, zamiast jak dorośli ludzie, którzy właśnie kończą pierwszą klasę liceum. Wszyscy mamy już 17 lat, a znamy się od dokładnie 14. Szmat czasu. Kochałam moją klasę za to, że wszyscy zawsze byli tacy mili, strasznie zabawni i mieli dystans do siebie. Były jednak dni, kiedy uważałam, że jestem strasznie sztywną osobą, gdyż chłopcy zachowywali się jak chamsy żartownisi, a dziewczyny jak dziwki, które obgadują każdego. Dlatego też ograniczałam się do spotkań z klasowych poza szkołą. Kiedy przekraczałam mury szkoły liczyły się tylko dwie osoby. Amber i Adam. Moi najlepsi przyjaciele. Docieniałam ich przyjaźń dwa razy bardziej, niż znajomości z innymi ludźmi, ponieważ oni jedyni zawsze byli ze mną, a mój charakter jest ciężki i naprawdę trudno jest przetrwać ze mną w jednym pokoju chociaż godzinę. Tak naprawdę to dzięki nim jeszcze żyję i nie porzuciłam marzeń. Kiedy miałam 9 lat moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym ... Próbowałam się zabić, stojąc na środku ulicy i czekając, aż na rozpędzonych drogach w końcu ktoś mnie potrąci. Było tak blisko .. i wtedy pojawili się oni. Amber i Adam. Uratowali mnie, ocalili życie. Nigdy nie spłacę im tego długu, jestem im za to cholernie wdzięczna. Od tamtej pory nigdy już nie myślałam o samobójstwie. Mój dom sprzedano, a pieniądze z niego otrzymałam właśnie ja, chowając je w walizkach tak długo, aż będę miała jakiś konkretny cel. Po śmierci rodziców zamieszkałam z moją samotną ciotką Nicole, która z resztą teraz jest już w Hiszpanii. Chodzi o faceta. Ja od kiedy skończyłam 15 lat kupiłam sobie dom i zamieszkałam w nim. Kompletnie sama. Zawsze bałam się, że pieniądze rodziców kiedyś się skończą i zostanę z niczym, więc od roku pracuję w pizzerii jako kelnerka. Pensja nie jest tak wysoka, jak gdybym była jakąś gwiazdą, ale na utrzymanie domu, jedzenie i inne duperele dla jednej osoby spokojnie starcza. Czasem pracuję też na kuchni, więc dostaję trochę kasy extra, a kiedy wymyśliłam nową, najlepiej sprzedającą się pizze szef nazwał ją moim imieniem i dał mi podwyżkę. Także .. jest dobrze. Dziś jest ostatni dzień szkoły, dokładnie to na razie pierwszej klasy. Zaczynają się wakacje, a ja wraz z moimi przyjaciółmi mamy już plany. Za tydzień wyjeżdżamy na miesiąc do Londynu, w ramach zwyczajnych wakacji, a może nawet spełnienia marzeń. Niby Chicago to jedno z największych miast, ale nie dzieję się tu wiele. Amber nie dostała się do żadnej agencji modelek, Adam nie dostał pracy fotografa .. Tak naprawdę miałam ochotę zabić ludzi, którzy w Chicago zrujnowali im marzenia, ponieważ oboje mają talent do tego, co chcą robić. Usłyszałam nagle gromkie brawa i przerwałam moje rozmyślenia.
-Faith, idź-Amanda patrząc na mnie uśmiechała się nieszczerze i biła brawo.
-Suka z Ciebie-odezwałam się patrząc z rozdrażnieniem na dziewczynę i ruszyłam na scenę, by odebrać nagrodę. Sama się sobie dziwiłam, że byłam najlepszą uczennicą tej szkoły. To było nie do pomyślenia. Dziewczyna, która wdaje się w bójki z każdym, kto się do niej odezwie ma najlepsze oceny. Zabawne. Uścisnęłam lekko spoconą dłoń dyrektora i przyjęłam dyplom. Potarłam moją ręką o czarne spodnie i wróciłam na miejsce.
-Ooo, nasz młody kujonek-przechodząc odezwał się do mnie Ray, chłopak z 3 klasy, który gra w drużynie footballowej.
-Spierdalaj, jeśli życie Ci miłe-uśmiechnęłam się do niego promiennie i zdzieliłam mu z liścia. Paru chłopaków siedzących niedaleko niego zaczęła się śmiać i krzyczeć, że jest słaby, że dostał w ryj od dziewczyny. Typowe. Biłam każdego, kto odzywał się do mnie w drażniący mnie sposób. Zajęłam swoje miejsce między Amandą, a Allan'em i westchnęłam cicho.
-Brawo-szepnął mi do ucha chłopak i poczułam na swoim ramieniu jego ciepły oddech. Allan był jedną z nielicznych osób naprawdę w porządku z klasy trzeciej. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i skierowałam swój wzrok z powrotem na scenę. Mimo, że Allan była kapitanem drużyny footballowej, najlepszym uczniem wśród chłopaków i brał udział w każdym przedstawieniu teatralnym - nie był zarozumiały, nie był jak jego koledzy. A był on ... moim byłym chłopakiem. Byliśmy ze sobą za czasów gimnazjum. Trwało to rok, ja zakończyłam ten związek. Teraz Allan spotyka się z Maggie, która chodzi z nim do klasy. Rozejrzałam się po sali, a mój wzrok szukał pewnej blondynki z ciemnymi brawami. Znalazłam Amber i podążyłam w jej kierunku. My nie chodziłyśmy razem do klasy. Ona była na mat-fizie, a ja na biol-chemie. Adam natomiast uczęszczał do klasy biol-fizu i był nie w pierwszej, a w drugiej.
-Nie gadam z Tobą, kujonie-Amber wystawiła język w moją stronę i przymknęła oczy.
-To się pierdol-wzruszyłam ramionami i odwróciłam się, by odejść, lecz ona w porę złapała mnie za rękę i z wielką siłą posadziła na krześle obok.
-Tak się cieszę, że to już koniec, w końcu mamy trochę czasu dla siebie, a nie tylko szkoła, szkoła, szkoła, szkoła ..-zaczęła nadawać. Ambi była zupełnie inna niż ja. Taka strasznie pogodna i pełna pozytywnej energii. Ona była tajemnicza i inna, wyjątkowa. Ja byłam ostra, wredna i trudna. Właśnie dlatego się przyjaźniłyśmy. Wierzyłyśmy w to, że "przeciwieństwa się przyciągają".
-Hej Faith, Adam do was idzie-usłyszałam czyjś głos zza pleców i zaczęłam się rozglądać.-Nie, żartowałem-odezwał się chłopak śmiejąc się jak idiota.
-To co mi dupe zawracasz-posłałam mu ostre spojrzenie. Mówiono mi czasem, że moje oczy są ... strasznie ciemne, takie przytłaczające i wredne, wręcz .. mroczne. Taka po prostu byłam może trochę mroczna, wredna i strasznie zimna. Mój wygląd jednak nie bardzo pasował do charakteru i robiłam to specjalnie. Chciałam pokazać ludziom, że ładna, dobrze ubrana dziewczyna ma większe jaja niż niejeden sportowiec ze szkoły. Faceci to chamskie chuje i zawsze miałam o nich takie zdanie. Nie mam tu na myśli od razu wszystkich mężczyzn na świecie, ale na pewno 3/4 z nich to po prostu zwykłe dupki. Dlatego cieszę się, że miałam okazję poznać kogoś takiego jak Adam.


1 lipca
Faith

Jak zwykle sama nie wiedziałam co dzieję się w mojej głowie. Wszystko po prostu było jedną wielką kupą rozwalonych myśli. Byłam kompletnie rozkojarzona. Żegnałam się wczoraj wieczorem z Allan'em i Maggie, ponieważ wylecieli na wakacje do Francji. Jeśli chodzi o mój wymarzony miesiąc w Londynie, to to nie był jeszcze ten czas. Mieliśmy wyruszyć za tydzień, szczerze już nie mogłam się doczekać. Nie wiem dlaczego, ale wstałam wcześnie. Zegar wskazywał dopiero godzinę czwartą nad ranem. Coś było ze mną nie tak. Podążyłam leniwym krokiem do mojej garderoby i założyłam na siebie jeansowe szorty oraz czarną bluzę. Na głowę założyłam tego samego koloru fullcap i wyszłam z domu. Moim problemem było to, że nie potrafiłam siedzieć długo w samotności. Miałam wtedy za dużo czasu na myślenie. Powędrowałam więc do hali, w której znajduje się ogromny basen treningowy. Hala znajdowała się jakieś 15 minut drogi od mojego domu, a zawsze o 4 rano mogłam spotkać tam Adam'a, który tak po prostu, z własnej woli pływa co rano dobre 3 godziny. Bo podobno robi to "dla zdrowia" i bez tego "nie zacznie dnia". W sumie nie taki głupi pomysł, ma chłopak zajęcie. Ciekawi mnie tylko to, kiedy on śpi .. Codziennie chodzi na basen o tej samej godzinie, a zdarza się, że czasem wracamy z imprez właśnie o 4 rano. Kosmos normalnie. Weszłam do hali i szłam wzdłuż basenów, by na końcu spotkać mojego przyjaciela, który wynurza się z wody. Usiadłam wygodnie na jednej z wyskoczni o czekałam, aż do mnie przypłynie.
-Faith-wynurzając się z wody przejechał ręką po swoich aksamitnych, w tej chwili mokrych, kruczoczarnych włosach.
-Adam, pójdziemy tam znowu ?-zapytałam niepewnie. Robiliśmy to często. Kiedy budziłam się wcześnie i rozmyślałam nad sensem życia szłam po Adam'a i chodziliśmy do klubu narkotykowego. Nie, to nie jest klub, który pomaga Ci wyjść z uzależnienia, wręcz przeciwnie, on Cię w nie wciąga. Chodziliśmy tam dość często, a Amber o niczym nie wiedziała. Ona była bardziej .. cicha, tajemnicza i chyba by dostała zawału, gdyby dowiedziała się, że bierzemy prochy. Nie byliśmy jednak uzależnieni. Bywaliśmy w klubie może z 4 razy w miesiącu, co byłoby dziwne dla normalnego narkomana, który chodzi tam 7 razy częściej. Dokładnie w chyba każdy dzień miesiąca. Spotykamy tam osoby, które po prostu mieszkają tam - są tak uzależnione. Klub jest położony na obrzeżach Chicago, w cichym zaułku. Tak, jest on oczywiście nielegalny.
-Faith-posłał mi spojrzenie przepełnione złością.-Nie powinienem Ci mówić o tym miejscu, jeszcze ze dwa pobyty tam i nigdy już nie wrócisz, Twoje życie zacznie się niszczyć.
-Adam, daj spokój. Moje życie i tak jest już do dupy.
-Jedziemy do Londynu, zapomniałaś ? To był Twój pomysł, Ty chcesz tam jechać, by zmienić swoje życie, zapomniałaś ?-zdecydowanie Adam był najmądrzejszy i najbardziej rozsądny z naszej trójki, mimo, że Amber była naprawdę grzeczną dziewczynką. Niestety jak to on twierdzi "spierdolił mi życie" zabierając mnie do klubu narkotykowego. Wcale tak nie jest. To mnie całkiem odstresowuje, dobrze jest wziąć coś takiego raz na tydzień.
-Jedziemy za tydzień, obiecuję, że już później nigdy tego nie wezmę-zrobiłam błagalną minkę.
-I tak wiem, że weźmiesz ..-przewrócił oczami.
-To chodź-złapałam go za rękę i pomogłam wyjść z wody. Poczekałam, aż wyjdzie z przebieralni i wyszliśmy z hali basenowej. Wsiedliśmy do samochodu Adam'a. Do klubu dotarliśmy po jakichś 30 minutach, ponieważ rano nigdy nie było takich korków.
-Cześć George-zagadnęłam do barmana, którego znałam już całkiem dobrze.
-Miło was widzieć-posłał nam przyjazny uśmiech.-Co podać ?
-Dwie whisky-odezwał się Adam, zanim zdążyłam otworzyć usta.
-Jeszcze ..-próbowałam coś powiedzieć.
-To wszystko-spojrzał twardo na George'a, a barman się oddalił.
-Adam-zwróciłam się do niego ze złością patrząc nieco zdezorientowana.
-Faith-spojrzał mi w oczy. Byl stanowczy. Jednak to ja byłam tą, która mogła go zabić gołymi rękami.
-Dobrze wiesz, że nie jestem tu tylko, by napić się jakiejś jebanej whisky-zagryzłam zęby.
-Hej, hej, hej, są i oni ! Idziecie na górę ? Mam nowy towar-podszedł do nas Mike, koleś, który był zdecydowanie najlepszym dealer'em. Złapał mnie za rękę i patrzyliśmy oboje wyczekująco na Adam'a.
-Idź, ja nie chcę na to patrzeć-spojrzał na mnie z powagą i odwrócił się w stronę baru. Wzruszyłam ramionami i poszłam razem z Mike'iem na górę. Chłopak miał tego naprawdę dużo. Podałam mu 20 funtów, a on podał mi małą folijkę z białym proszkiem i otworzył przed nosem.
-To coś nowego, daje kopa-pokiwał głową powoli. Widać było, że jarał wcześniej. Wysypałam trochę proszku na mały stolik i ułożyłam go w idealnie równą kreskę, którą potem wciągnęłam nosem. Otworzyłam usta, a moje drogi oddechowe momentalnie się przeczyściły. Poczułam w środku pewien spokój. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się działaniem narkotyku. Odczułam chęć sięgnięcia po więcej, lecz mój mózg stanowczo odmówił. Nie chciałam się uzależniać. To miała być tylko zabawa od czasu do czasu. Siedziałam jeszcze tam 10 minut, by upewnić się, że wszystko ze mną w porządku i zeszłam do Adam'a.
-Amber dzwoniła-były to pierwsze słowa, jakie wypowiedział, kiedy do niego wróciłam. Nie odpowiedziałam na to, tylko zaczęłam opowiadać o przyjemności, która spotkała mnie przed chwilą. Patrzył przed siebie i powoli popijał whisky-Skończyłaś ?-zapytał. Kiwnęłam delikatnie głową i zmarszczyłam brwi.-To jedziemy-objął mnie ramieniem.-Dzięki George-krzyknął i zostawił 20 dolców na ladzie, a następnie szybkim krokiem wyszliśmy z klubu i po chwili siedzieliśmy już w samochodzie.
-Coś się stało ?-zdziwiłam się.
-Dzwoniła Amber-spojrzał na mnie z powagą.
-Przecież chyba się nie dowiedziała, gdzie jesteśmy-machnęłam ręką.
-Jej ojciec nie żyje-nie odrywał wzroku od moich oczu. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a moje tęczówki momentalnie poszerzały. Otworzyłam usta ze zdziwienia, które po chwili zakryłam dłonią. Nie zamierzałam płakać, ale było mi przykro i byłam cholernie zaskoczona. Poczułam ból w sercu. Moja przyjaciółka - została sama. Zupełnie jak ja. Było mi ciężko i z trudem powstrzymywałam łzy. Pamiętam jak ja się czułam, kiedy rodzice zginęli. Teraz ona czuję ten ból. Cholera. "spotkajmy się jutro w Londynie, Amber xx"
-To od niej-podałam telefon Adam'owi.
-No to jedziemy się pakować-odchrząknął i odpalił silnik.



dobra, no to mam jednak 1 rozdział. strasznie szybko przychodzi mi pisanie tego opowiadania i jestem z siebie dumna. wychodzi mi to naprawdę zajebiście i mam nadzieję, że wam się spodoba ;) - Alex :)

3 komentarze: